Naj, naj, naj – czyli bremen

Kremowy wagon bremen o numerze taborowym 144, to chyba najbardziej rozpoznawalny tramwaj w naszym muzeum. Jest też najcenniejszym zabytkiem dla miłośników komunikacji. Na koniec, ma też najbardziej zawiłą historię. Przyjechał do naszego miasta w maju 1926 roku. Rok wcześniej zaczęto dostawy 40 wagonów silnikowych i 10 doczepnych typu Dessau. Większość tych wagonów zostało wyprodukowanych dla Szczecina w fabryce Nordwaggon w Bremie i oznaczone, jako typ Bremen. Niewiele różniły się między sobą: wagony o numerach od 133 do 152 posiadały rolkowe odbieraki prądu, były też minimalnie większe. Wszystkie posiadały zakryte pomosty i po dwa stanowiska motorniczego. Informacja o linii i kierunku jazdy była umieszczona na dachu w specjalnych ramkach, do których wkładane były tabliczki. Wieczorami numery były podświetlane.

Tramwaj służył niemieckim mieszkańcom Szczecina aż do końca II wojny światowej. Okazał się niezastąpiony w pierwszych latach powojennych. Kiedy miasto odżyło, sprowadzono nowe wagony produkcji polskiej z Chorzowa – eNki. Coraz mniej bremenów pojawiało się na ulicach; część sprzedano, inne pocięto a jeszcze inne przerobiono na wagony na techniczne. Tak też stało się z naszym bremenem. Został pozbawiony jednego pomostu a w jego miejsce otrzymał urządzenie wirnikowe do usuwania zasp śnieżnych z torowisk. Jako wagon techniczny zaczął pracę 29 listopada 1969 roku po niemal dwóch latach przymusowego postoju w zajezdni.

Rzadko wykorzystywany, przetrwał kolejne 25 lat w zajezdni Pogodno. W lutym 1995 roku miłośnicy starych tramwajów zapragnęli, by choć jeden z ocalałych bremenów wrócił do wożenia pasażerów. Okazją miała być 50 rocznica komunikacji w powojennym Szczecinie.

– Przywrócenie oryginalnego wyglądu nie było łatwe – wspomina z nostalgią w głosie najsłynniejszy szczeciński motorniczy Roman Mirek, pasjonat komunikacji szynowej. – Wagon wymagał wielomiesięcznych, żmudnych prac. Brakowało jednego pomostu, musieliśmy go dospawać.

Koszty były niemałe, ale udało się przekonać do remontu ówczesnych szefów Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego. Remont został podzielony na dwa etapy. W pierwszym udało się przywrócić prawidłowy wygląd bryły wagonu. Brakujący pomost odzyskano z innego kasowanego bremena – solarki. Wspawano go do naszego wagonu. Rozpoczęto remont wnętrza i odbudowa została wstrzymana. Po sześciu latach, dzięki kilku sponsorom, prace wznowiono. Drugi etap remontu trwał całą wiosnę roku 2001.

– To były cudowne chwile – opowiada Roman Mirek. – Nie spodziewaliśmy się, że tak szybko wagonik odzyska swój dawny blask; drewniane siedzenia, stylowe przedzielenie stanowiska motorniczego. Ręce same składały się do oklasków, kiedy prawie cała załoga Centralnych Warsztatów przy ul. Klonowica pracowała w pocie czoła. Wsparły nas też Stocznia Szczecińska Nowa i Alstom Chorzów, który w tamtym czasie dostarczał jeszcze wagony dla naszego miasta. Chcieliśmy, by wagon mógł otworzyć tramwajową linię turystyczną w lipcu 2001 roku. Udało się, wszyscy odetchnęli z ulgą, a bremenik lśnił znowu kremowym malowaniem, jak wówczas, gdy woził niemieckich mieszkańców Szczecina.

Przez 10 lat kolejnych lat wagon stał na honorowym miejscu w zajezdni Pogodno. Wyjeżdżał od czasu do czasu na linię turystyczną, przy okazji rozmaitych rocznic. Od października 2010 roku stoi w muzeum, jako najnajnaj.

Paweł Pieńkowski