Maszyneria Fajbusiewicza
W 2022 muzeum weszło w posiadanie kolekcji maszyn do pisania stworzonej przez dziennikarza i redaktora Michała Fajbusiewicza, autora m.in. kultowego „Magazynu Kryminalnego 997”. Gromadzony przez 40 lat z pasją zbiór urządzeń pisarskich liczy ponad 300 sztuk. Obok znanych, tradycyjnych maszyn dźwigniowo-czcionkowych, muzeum wzbogaciło się m.in. o spektrum obiektów indeksowych, głowicowych, zabawkowych, do pisania pismem Braille’a, maszyn do stenotypii, szyfrujących i do wypisywania czeków. Wystawa „Maszyneria Fajbusiewicza” prezentuje 43 najciekawszych z nich. Za każdym kryje się historia techniki, wynalazczości, konkurencji i przemian społecznych.
Maszyna do pisania położyła kres monopolowi ręcznego pisania i dała początek dzisiejszym klawiaturom komputerowym, elektronicznym edytorom tekstu i drukarkom. Tak jak współcześnie komputery, była od końca XIX wieku do lat 90. XX wieku podstawowym narzędziem pracy biurowej. Odniosła sukces, ponieważ drukowanie znaków za jej pomocą było co najmniej kilkukrotnie wydajniejsze niż kaligrafowanie, co ułatwiło pracę wszystkim trudniącym się korespondencją i dokumentacją. Skorzystali również dziennikarze i literaci. Pierwszą książką napisaną na maszynie do pisania były „Przygody Tomka Sawyera” Marka Twaina. W Polsce pierwszą były „Emancypantki” Bolesława Prusa. Z pewnością z tego powodu „Emancypantki” były nagrodą w konkursie maszynopisarstwa, który wygrała babcia jednej ze szczecińskich dziennikarek.
Ikona designu w wiaderku na śmieci
Dumą w kolekcji Michała Fajbusiewicza jest Olivetti Valentine. Dla osób interesujących się historią wzornictwa przemysłowego ta maszyna, zwana też pieszczotliwie Val i reklamowana jako Walentynka, to jeden z najważniejszych przedmiotów na świecie. Patrząc na jej opakowanie przypominające wiaderko na śmieci, można się temu dziwić. Ten wygląd jednak to celowe zamierzenie projektanta, Ettore Sottsassa (1917-2007), który chciał jej formą zerwać z ówczesnym negatywnym spostrzeganiem maszyn do pisania. W latach 60. XX wieku uważano je za narzędzia męczącej, jednostajnej, nieciekawej biurowej pracy w uciążliwych (hałas pracujących czcionek!) warunkach. Valentine miała być przedmiotem tanim, na chwilę, gadżetem, narzędziem osobistej stylizacji jak kurtka czy torebka. Opakowanie Val łamało stosowaną od XIX wieku zasadę przenoszenia maszyn w eleganckiej walizce lub w mało intrygującym pudle. Val wsuwało się w wiaderkową obudowę, po czym niosło się całość trzymając za uchwyt, wbudowany w korpus urządzenia. Po wyciągnięciu maszyny z opakowania, pudło można było postawić w pionie i używać jako kosza na zużyte kartki.
Maszyna, choć jej funkcjonalność sprowadzono do roli mało przydatnej zabawki, stała się sławna. Przykładowo, użyto ją jako rekwizytu w „Mechanicznej pomarańczy” Kubrick’a, gdzie była własnością głównego bohatera, Alexa. Wystawiono ją w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku (a później w innych muzeach, jak Design Museum w Londynie – będąc w jej posiadaniu trafiliśmy zatem do bardzo szacownego grona!) jako przykład projektu wzorniczego przełomowego dla swoich czasów. Valentine stała się ikoną designu i – podobno – zazdrość o jej sławę przyczyniła się do powstania maszyny Smith-Corona Super G, której egzemplarz również znajdziecie na naszej wystawie, dwie półki wyżej nad Valentine.
Wynalazek Pomorzanina nadal w użyciu
Większość maszyn do pisania wyszła z użycia – służą za ozdobę, obiekt kolekcjonerski lub manifest ekscentryzmu. Nie dotyczy to jednak maszyny do pisania sześciopunktowym pismem Braille’a stworzonej przez Oskara Pichta. Jej wersje kupowane są do dziś przez osoby niewidome. Mają sześć klawiszy odpowiadających sześciu punktom, których 64 kombinacje oznaczają dane litery i znaki interpunkcyjne. Klawisz siódmy to klawisz spacji.
Jej konstruktor pierwsze lata życia spędził niedaleko Szczecina: urodził się w 1871 roku w Pasewalku, do szkoły średniej chodził w Policach. Wybrał zawód tyflopedagoga, czyli nauczyciela niewidomych. Ponad 30 lat opracowywał dla nich maszyny do pisania. Łącznie opatentował 10 urządzeń. W 1910 roku został dyrektorem ośrodka dla niewidomych w Bydgoszczy. W 2017 roku z inicjatywy Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr I w Bydgoszczy Picht został patronem tramwaju niskopodłogowego Swing nr 500, wyprodukowanego przez bydgoskie PESA.
Pomysły zapomnianego geniusza Georga Blickensderfera
Najstarszym urządzeniem prezentowanym wśród Maszynerii Fajbusiewicza jest Blickensderfer No. 5 z końca XIX wieku. Maszyna miała tylko trzy rzędy klawiszy zamiast tradycyjnych czterech. Dzięki temu była lekka, mała i tania – potrzebowała mniej części mechanicznych. Dodatkowo, zamiast wachlarzem dźwigni z czcionkami, pisała jedną niewielką i łatwą w wymianie głowicą. To rozwiązanie, opatentowane w 1891, wzbudziło sensację wśród mechaników. Dwa lata później na World’s Columbian Exposition w Chicago osoby oczarowane modelem No. 5 złożyły tak dużo zamówień, że ponoć inni wystawcy urządzeń pisarskich poddali się i zamknęli swoje stoiska przez czasem. Smaku sukcesowi dodawała rudowłosa sekretarka May Munson, biegle pisząca na wystawionej przez wynalazcę maszynie.
Maszyny Georga Blickensderfera miały jeszcze jedną niezwykłą cechę. Ich konstruktor ustalił, że najczęściej występującymi literami w języku angielskim są D, H, I, A, T, E, N, S, O, R, i umieścił klawisze z nimi w najniższej linii klawiatury. W linii najwyższej znalazły się litery występujące najrzadziej. Układ ten był pisarsko efektywniejszy niż układ „QWERTY” obowiązujący od lat 60. XIX wieku. Ku utrapieniu Blickensderfera klienci upierali się przy „QWERTY” (i tak zostało do dziś – spójrzcie na swoje klawiatury!). Konstruktor nie godził się z porażką: każdy zakupujący u niego urządzenie preferujący „QWERTY” musiał podpisać oświadczenie, że świadomie wybiera gorszy typ maszyny.
Brakujące ogniwo wśród stoewerianów
Rheinmetall z 1938/1939 roku z kolekcji urządzeń pisarskich Michała Fajbusiewicza prezentujemy na wystawie poświęconej maszynom do pisania Stoewera, ponieważ urządzenie narodziło się właśnie w szczecińskiej fabryce.
Jej poprzedniczką jest „Klein Stoewer” (in. „Stoewer Portable”), maszyna przenośna z czterorzędową klawiaturą. Skonstruował ją w 1925 roku wieloletni pracownik Stoewera, Paul Grützmann, twórca wszystkich wcześniejszych maszyn do pisania produkowanych w niebuszewskiej fabryce. Po 1928 Paula Grützmanna zastąpił Leopold Ferdinand Pascher, konstruktor z kilkoma sukcesami na koncie. Dla Stoewera w 1930 roku opracował następczynię „Klein”, jej udoskonalenie. Z modelem wiązano wielkie nadzieje, niestety nie udało się go wprowadzić do sprzedaży – fabryka nie dała rady problemom rynkowym i zakończyła działalność. Prawa patentowe zarówno do „Klein” jak i jej pascherowskiej następczyni wykupiła Rheinischen Metallwaren-und Maschinenfabrik AG. Firma sprzedawała i reklamowała „Klein” jako „Rheinmetall”, „małą maszynę do pisania”.
W 1938 roku jej filia, Rheinmetall Borsig AG, zaczęła wypuszczać na rynek wersję Paschera. Prezentowany na wystawie egzemplarz jest wyprodukowanym właśnie wtedy (1938/1939) przez Borsig urządzeniem pascherowskiego pomysłu.