Posiadamy unikalny zbiór przedwojennych, polskich jednośladów – od najpopularniejszych sokołów, po unikalne tornedo z silnikiem Sachsa.
Sokół 1000- skonstruowany przez Zygmunta Okołów-Podhorskiego – był produkowany w Państwowych Zakładach Inżynierii w Warszawie w latach 1933-1939 – wyłącznie z bocznym wózkiem. Miał potężny, czterosuwowy silnik o pojemności 995,4 cm3 i mocy 22 KM. Wzorowano go na motocyklach amerykańskich (harley – podwozie) i (indian – silnik ). Kosztował majątek – 4200 zł; kiedy przepięknego moja można było kupić za 950 zł. Dlatego tylko nieliczne pojazdy trafiały do cywilów i pocztowców. Głównym odbiorcą było polskie wojsko. Sokoły pełniły służbę jako pojazdy łącznikowe, rozpoznawcze, a także ruchome punkty ogniowe wyposażone w karabin maszynowy. Miały opinię ciężkich i nieekonomicznych, ale prostych w budowie i wytrzymałych.
Prezentowany wózek zachował oryginalne wojskowe malowanie.
Historia tego motocykla jest krótka – urodził się w 1937 roku, w katowickiej fabryce „Moj” Gustawa Różyckiego. Moj, to pseudonim Różyckiego z czasów studenckiej konspiracji. Motocykl zdążył wziąć udział w kampanii wrześniowej. Jeździli na nich przede wszystkim gońcy. Dwa moje przeszły cały szlak bojowy w 10 Brygadzie Kawalerii.
Inżynier Różycki, pisząc ofertę dla armii, zachwalał moja, jako tańszego od konia. Wierzchowiec z siodłem i ekwipunkiem kosztował 900 zł, motocykl – przy dużym zamówieniu 850 zł. Cywil musiał zapłacić 950 zł.
– Nie widziałem piękniejszej maszyny; niech się schowają harleye – twierdzi Jacek Kosiński z działu konserwacji Muzeum, prywatnie wielbiciel zabytkowych jednośladów. – W każdym innym motocyklu coś mi przeszkadza, a to za duży prześwit między silnikiem i bakiem, a to lampa z innej bajki.
Naszego moja wyprodukowano w 1939 roku. W tych motocyklach widać wyraźnie wpływy rozwiązań niemieckich. Rama jest ciężka, podwójna, tłoczona. Silnik wzorowano na znakomitych motorach Sachsa.
– Możliwości kooperantów były ograniczone – wspominał inż. Różycki. – Dlatego prawie wszystkie zespoły wytwarzano w mojej fabryce. Jedynie silniki do prototypów i pierwszej serii kupiliśmy u Villiersa.
Nieznana jest liczba wyprodukowanych mojów, ale na pewno nie przekroczyła tysiąca.
Ten motocykl wystartował nieźle, choć późno. W 1938 roku – wyścig w Bydgoszczy, w kategorii do 100 cm3 – wygrał nieznany dotychczas pojazd, właśnie tornedo. Do seryjnej produkcji miał trafić dopiero na początku następnego roku. Tornedo wyposażony był w polski silnik z Fabryki Pomocniczej dla Przemysłu Lotniczego i Samochodowego w Warszawie. Napęd z silnika na sprzęgło przenosiły koła zębate. Rozwiązanie to stosowano zazwyczaj w cięższych motocyklach, jednak użyte w tornedzie okazało się nadzwyczaj trwałe.
W II Rzeczpospolitej wyprodukowano zaledwie około 500 tych motocykli. Ponieważ Wilhelm Tornow, właściciel bydgoskiej Fabryki Rowerów i Motocykli, był Niemcem – produkcję kontynuowano także po wrześniu 1939 roku. Motocykle, które opuściły fabrykę podczas okupacji były już wyposażone w niemieckie silniki Sachsa. Powstało ich jednak jeszcze mniej, niż przed wybuchem wojny. Nasze tornedo jest wyposażone właśnie w silnik Sachsa.
W Polsce zachowały się zaledwie cztery motocykle tornedo.